„Public Affairs – wymysł gigantów, a może szansa dla mniejszych” – pod takim tytułem odbyła się dyskusja nt. public affairs podczas listopadowego PSPR Day. Kluczowy wniosek, który z niej płynie, to że działania public affairs mogą pomóc każdej organizacji bez względu na wielkość i skalę działania. Jednak, jak zauważyli uczestnicy debaty, polskie firmy niezwykle rzadko sięgają po to narzędzie. A jeżeli już sięgają, to zdecydowanie zbyt późno. Dlaczego?
W pierwszej kolejności zgromadzeni eksperci spróbowali odpowiedzieć na pytanie, dlaczego działania public affairs, chociaż istotne dla organizacji, są rzadko realizowane? A może są realizowane, ale w branży nie mówimy o nich? Jako pierwsza zabrała głos Emilia Zakrzewska, Marketing i PR Director Group ProService Finteco. W jej opinii działania public affairs są powszechnie realizowane przez duże organizacje, jednak rzeczywiście eksperci z tego obszaru rzadko dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem. Filip Łukaszewicz, z Kancelaria Filip Łukaszewicz dodał, że „public affairs to ciężki temat w polskich realiach”. W opinii eksperta działania PA zbyt często mylone są z mającą złą sławę działalnością lobbingową, regulowaną w Polsce ustawą, przez co nie są dobrze rozumiane i są zbyt wąsko postrzegane. Szymon Chrostowski, Prezes Zarządu Fundacji Wygrajmy Zdrowie zwrócił uwagę, że na wizerunek i dostępność public affairs wpływa również mała liczba profesjonalistów z tego obszaru. Ciekawe podejście zaprezentował Tomasz Kułakowski, Rzecznik Prasowy Krynica Vitamin SA stwierdzając, że „każda firma zajmuje się PA, tylko nie każda zdaje sobie z tego sprawę (…) a zmapowanie tego obszaru wymaga środków i nakładów”.
W ten sposób dyskusja płynnie przeszła do tematu profesjonalizacji branży PA. Jak zatem rozpoznać profesjonalistę public affairs? Emilia Zakrzewska zwróciła uwagę na szereg twardych i miękkich kompetencji, które taka osoba musi posiadać. Natomiast Emilia Hahn, Prezes Zarządu agencji PR Hub podkreśliła istotną rolę znajomości branży, w której prowadzi się działania PA.
Czy zatem działalność PA jest dobrym rozwiązaniem również dla mniejszych firm i może być przez nich prowadzona? Tu głosy ekspertów były podzielone. Z perspektywy Emilii Zakrzewskiej duże firmy, szczególnie działające w obszarach regulowanych, muszą prowadzić działalność PA. A firmy średnie i małe, nie są nią zainteresowane. Jednak Emilia Hahn zauważyła, że być może małe i średnie przedsiębiorstwa, które nie są w stanie samodzielnie ponieść kosztów takich działań, nie są bezradne. Ich szansą są organizacje i stowarzyszenia branżowe. Swoim pozytywnym doświadczeniem z obecności firmy w organizacji branżowej podzielił się Tomasz Kułakowski. W opinii Filipa Łukaszewicza PA jest zarówno dla małych, jak i dla średnich organizacji. Z praktyki eksperta wynika jednak, że małe organizacje zgłaszają się po pomoc zbyt późno, kiedy niewiele można już zrobić. „Public Affairs to budowanie pewnej świadomości przez lata. Może się wydawać, że nic się nie dzieje przez rok, dwa. A w trzecim roku okaże się, że jest to opłacalne.” – dodał ekspert.
Uczestnicy debaty poświęcili też czas na zastanowienie się, jakie cele pomaga osiągnąć public affairs. Krótko i trafnie ujął ten obszar Tomasz Kułakowski stwierdzając, że „public affairs to budowanie relacji tam, gdzie zapada decyzja. Z definicji jest to władza państwowa, samorządowa, ale również np. instytucje środowiskowe, wójt czy starostwo.” Na znaczenie lokalnych relacji i myślenie o public affairs nie tylko w kontekście Brukseli i polskiego parlamentu, zwróciła uwagę również Emilia Hahn.
Ostatnim tematem dyskusji było zaznaczenie, że pubic affairs to nie lobbing i czym różnią się te działania. Najlepszym podsumowaniem tego wątku jest stwierdzenie Filipa Łukaszewicza, który zauważył, że „lobbing jest końcowym elementem PA” oraz że „nie ma wielu projektów PA, w których trzeba zaangażować się w stricte proces legislacyjny, w rozumieniu spełniania warunków ustawy działalności lobbingowej”.