2020 rok zaczął się w PSPR od pełnej mobilizacji członków i przyjaciół Stowarzyszenia, aby pomóc Agnieszce Bednarczyk, która uległa wypadkowi w przeddzień Świąt Bożego Narodzenia. W styczniu udało się zebrać prawie 50 tys. złotych, zaoferowaliśmy pomoc doradczą przy sprawach formalnych, a niektóre członkinie poruszyły niebo i ziemię, aby Agnieszka trafiła pod skrzydła najlepszych lekarzy. To wszystko pozwoliło Agnieszce i jej rodzinie na smożliwie pokojne przejście przez pierwszy etap.
W lutym Aga stała się podopieczną fundacji Auxilia, która kontynuowała działania i okazała jej wiele wsparcia. Aktualna zbiórka na rzecz Agi znajduje się tutaj: https://zrzutka.pl/na-operacje-i-rehabilitacje-dla-agnieszki
Poprosiliśmy Agnieszkę, aby napisała jak się czuje i co ją czeka w najbliższych miesiącach, ale co najważniejsze - czego potrzebuje:
"Od mojego wypadku minęło blisko 9 miesięcy. Były lepsze i gorsze momenty. Cześć leczenia zatrzymała się w marcu wraz z rehabilitacją. To był jeden z trudniejszych okresów. Nasiłiły się napięcia, przykurcze, obrzęki, bóle i zawroty głowy. Silne leki przeciwbólowe na bazie tramadolu były niezbędne przez kilka miesięcy. Pojawiła się depresja i zespółstresu pourazowrgo PTSD. Mimo ogromnej siły, wsparcia rodziny oraz przyjaciół konieczna była terapia PTSD. Bardzo trudno było mi wrócić do kontaktów z ludźmi. Patrzeć w lustro i pokazywać się komukolwiek. Pogodzić się z tym jak wygląda moja twarz i ciało. Inne. Nie moje. Bez rehabilitacji zdecydowanie kondycja psycho-fizyczna się pogorszyła. Niestety, na dalsze leczenie trzeba było czekać blisko trzy miesiące.
Udało się przetrwać ten najtrudniejszy czas i wrócić do dalszej walki o powrot do zdrowia. Z pomocą najbliższych. Po drodze pojawiały się kolejne diagnozy. Uszkodzenia ręki, barku, biodra. Od połowy maja mam codziennie intensywną, wielotorową rehabilitację. Jest duża poprawa. Poprawa zdrowia i samopoczucia. Wymaga to ogromnego zaangażowania. Dużo systematycznej pracy i determinacji. W tej walce o powrót do zdrowia i normalnego życia. Lekarze od poczatku nie pozostawiali mi złudzeń co do braku możmliwości powrotu do płenej sprawności. Teraz lekarze i fizjoterapeuci są pod ogromnym wrażeniem zaangażowania i postępów rehabilitacji. A ja traktuje to jak najważniejszy w życiu projekt - Moje życie. Bardzo zadaniowo i poważnie. Dlatego są efekty. Dzięki temu jest poprawa.
Czuję się lepiej i lepiej wyglądam. Ciało nie jest takie pokrzywione, ponapinane i twarz obrzęknięta. Może nie mam tej pełnej sprawności, ale sylwetka jest mniej przykurczona. Podobnie twarz i ręce. Choć wiem, że do tego stanu co kiedyś pewnie nigdy nie wrócę, to walczę dalej. Wystarczy jednak chwila przerwy i wracają przykurcze, bóle głowy. Na szczęście nie ma już silnych zawrotów głowy i pourazowych "skaczących obrazów" przed oczami. Jest jeszcze sporo rzeczy do zrobienia. Kolano i wiązadla zdiagnozowane do rekonstrukcji, jeszcze na etapie obserwacji i badań. Ortopeda stwierdził ogromny progres i zalecił dalszą tak intensywną rehabilitację. Lewa ręka przez epidemię i przerwę w rehabilitacji nie najlepiej, do artroskopii. Też podejrzenie uszkodzenia wiązadla, do oczyszczenia przerost błony maziowej i śruba w stawie, która ogranicza i boli przy każdym ruchu dłoni. Ruch lewego nadgarstka w stawie ma niewielki zakres. Niestety przestrzenie stawu lewego nadgarstka są mocno zawężone. Chirurg ręki wystawił mi skierowanie do szpitala na artroskopię, z zaleceniem nie przeciążenia rąk. Zaniki kostne w obu rękach są, zmiany zwyrodnieniowe i zespół Sudecka również. Prawy bark z naderwanym ściegnem i stanem zapalnym wyciszony rehabilitacją. Jest duża szansa, że obejdzie się bez artroskopii. Staw biodrowy uszkodzony, za duża rotacja, ze stanem zapalnym kaletki krętarza większego i skróceniem mięśnia gruszkowatego. Po pobycie w Klinice Rehabilitacyjnej jest poprawa. Mniejszy ból i wyciszony częściowo stan zapalny. Jeszcze na etapie diagnostyki.
To, co na pewno do zrobienia, żebym mogła kiedyś normalnie jeść i nie mieć napięciowych bóli głowy, które wyszły w EEG głowy, to rekonstrukcja stawu skroniowo-żuchwowego. To jest najwieksze wyzwanie. I wyjątkowo kosztowny proces leczenia, który od momentu pozyskania środków potrwa rok do dwóch lat. Tego typu rekonstrukcje nie są refundowane i rzadko wykonywane w Polsce. Nie ma wystarczająco doświadczonych lekarzy. Dlatego powołany musi zostać zespół z lekarzem z USA albo Litwy. Koszt całego procesu leczenia, rekonstrukcji SSŻ to kwota 350-400 tyś zł. Później dopiero będzie można zrobić rekonstrukcję grzbietu i przegrody nosa, usunąć wystającą w okilicach brody śrybę z płytki scalajacej żuchwę i w miarę możliwości wyrównać asymetrię i ubytek okolic kości jarzmowych.
O to dopiero zaczynam walkę. Przede wszystkim o środki na rekonstrukcję stawu skroniowo-żuchwowego. Póki co wszytko do systematycznej rehabilitacji, w tym również staw skroniowo-żuchwowy. Bez tego grozi mi zrośniecie odłamów kostnych i ankyloza, czyli blokada szczęki. Wtedy zabieg będzie konieczny natychmiast i o wiele trudniejszy. Przy zachowaniu systematycznej rehabilitacji będzie to można zrobić po uzyskaniu środków i przeprowadzeniu przygotowania ortodontycznego. Kontynuuję więc ten wymagający proces leczenia i wieloobszarowej rehabilitacji.
Mając nadzieję, że powiedzie się zbiórka środków niezbędnych do rozpoczęcia rekonstrukcji.
Mając tak wielu fantastycznych Przyjaciół, ktorzy zadeklarowali swoją pomoc, wierzę, że wszytko się uda. Tymczasem kontynuuję codzienną rehabilitację, fizykoterapię, masaże, hydroterapie itd. Dużo pracy, determinacji i wiary w sukces mojego powrotu do zdrowia muszę mieć. I mam to wszytko. I wierzę, że wszytko się uda i będzie dobrze. Tylko taki finał ma sens. Z takimi cudownymi ludźmi wokół wszytko jest przecież możliwe "
Jeśli chcesz przekazać Agnieszce słowa otuchy, to najlepiej to zrobić przez jej FB: TUTAJ.
#jestemzAgą #SolidarnośćPRowców
Kontakt dla mediów
Zarząd PSPR